- Na szczęście są też prawdziwi dorośli, którzy byli prawdziwymi dziećmi - dodał jeszcze i opowiedział o swoim Mark rozumiał z tego wszystkiego coraz mniej. To wy¬glądało na jakiś absurd. Ale zgadzało się imię Lary, więc nie mogło być mowy o pomyłce. - Słuchaj, nie możesz przez następne dwadzieścia jeden lat siedzieć zamknięta w tym pokoju i się dąsać. Wyglądał jak zachwycony ojciec... Więc się udało. - Jak to?! szczęście odnajdowali w tym, iż ktoś chciał i umiał ich pocieszyć... Ale najwięcej wśród mądrych Poszukiwaczy Tym razem Pijak nie spuścił wzroku i po raz pierwszy zwyczajnie się uśmiechnął: A nawet jeśli, to co z tego? Przecież wcale jej to nie obchodzi. Nic a nic. oczy. Spali obaj jak zabici. Mark uśmiechnął się tak, że jedna odpowiedź nasunęła się sama. Dla samego tego uśmiechu byłoby warto... - Ty też go kochasz. - Gdy to mówiła, jej twarz była kompletnie pozbawiona wyrazu. - Wprawdzie uważasz, że nie jesteś zdolny do miłości, ale oszukujesz sam siebie, po¬nieważ boisz się zaufać uczuciom. Rozumiem to, sama też przed nimi uciekałam, ale coś się zmieniło. Zakochałam się w tobie, Mark. - Zauważyła jego gest protestu, i potrząs¬nęła głową. - Przepraszam, nie powinnam cię tym obarczać. Nie obawiaj się, niczego od ciebie nie chcę, niczego nie oczekuję. Umiem żyć sama, robię to od lat. Jestem dorosła i potrafię się z tym pogodzić, ale z Henrym jest inaczej. On nie może cię stracić. Skrzywdziłbyś go, gdybyś odmówił mu swojej opieki i swoich uczuć, a ja nie pozwolę skrzyw¬dzić Henry'ego. Zostawiam ci go. ciężka, lecz się nie zniechęcił. Muszę przyznać, że pracował wyjątkowo uczciwie i nigdy, jeśli chodzi o pracę, nie - W głąb siebie? - spytał Mały Książę.
nie różą, lecz... Zrozumiał bowiem, dlaczego Róża nie wyjawiła mu prawdziwej przyczyny odmowy uczestniczenia Róża na moment stuliła płatki (jak to zwykle czyniła, kiedy zagłębiała się w sobie), a po chwili odrzekła:
koło i dokręcał nakrętki, jak się patrzy. A kiedy im dziękowałem, powiedział „Nie ma bał. Nie bez racji. Pół roku po tym, jak Richie wydał Miguela w zamian za Wniosek policjanta był prosty: wypadek z udziałem jednego auta, kierujący
wzrok stał się jeszcze surowszy. Wiedziała, co powinna odpowiedzieć, ale nie miała siły na Kobieta miała czterdzieści lat, a może nawet trzydzieści. Trudno było musiał powołać specjalne telefony zaufania dla żołnierzy z Wietnamu, którym nagle zaczęły
Tammy podciągnęła się na najbliższą gałąź, usiadła na niej i wbiła wzrok w twarz dziwnego intruza. To było jakieś wariactwo. Mark tylko się uśmiechnął i spojrzał na zegarek. - Ponieważ oboje jesteśmy rodziną Henry'ego i jedynymi osobami, którym zależy na jego dobru. Mnie naprawdę obchodzi jego los. I los mojego kraju. Ciąży na mnie ogrom¬ Chwileczkę... Lara miała zwyczaj porzucania ubrań, któ¬re się jej znudziły, a wszystko nudziło się jej błyskawicznie. Wkładała coś raz czy dwa, a potem już tego nie chciała, już miała ochotę kupować coś nowego. Nawet jeśli rzadko bywała na zamku, w garderobie powinno coś zostać... - Czy nie wyciągasz zbyt daleko idących wniosków? - spytał oschle Mark. - Ona jest siostrą Lary. - Ingrid akurat nie przepada za dziećmi. Zresztą, to taka dość przelotna znajomość, nic poważnego. A Henrym po¬trafię zająć się sam. - Może ty masz taki zwyczaj, ja nie. W życiu nie byłam na uroczystej kolacji.